Nieautoryzowana biografia Lobo

Muzyka rockowa jako czynnik kształtujący osobowość psychopaty

Jak nam wiadomo żaden z mieszkańców Czarni nigdy nie interesował się muzyką tzw. rockową. Pierwszy kontakt Lobo z tym gatunkiem nastąpił po tajemniczej śmierci jego niani. Wtedy właśnie w raporcie zwrócono uwagę na zniknięcie radia.

Miesiąc później, imię Lobo, pojawiło się po raz pierwszy w jednej z audycji pirackiej rozgłośni "Kosmo-Rockowy Zombi". Przerażony disk-jockey o imieniu Wilkołak Wilf przeczytał w swoim programie list od słuchacza: "Puszczaj piosenkę Edypa Wraka: 'Zabiłem moją rodzinkę z zimną krwią', albo wpadnę do ciebie i zrobię ci z mózgu gulasz. Miłego dnia. Lobo." Od tego dnia Wilkołak Wilf w kółko nadaje piosenkę Edypa... a Lobo z pewnością w kółko jej słucha. Pomyślcie tylko, jakie przerażające wizje musiały powstać w umyśle tego chłopca pod wpływem tej "piosenki" z jej obscenicznym tekstem i dzikim łomotem instrumentów rozbrzmiewających non-stop w jego uszach.

Jeszcze w szkole Lobo założył swój własny zespół, "Mistrzu i Kilku Śmieciarzy". Zadebiutowali na ogólnoplanetarnym Festiwalu Dzwonki Poezji. W wyniku sprzężenia sieci i spięcia w instalacji elektrycznej, na miejscu zginęli członkowie jury, widzowie siedzący w sektorze D i obsługa barku z napojami. Członkowie zespołu zostali natomiast niespodziewanie pozbawieni głów po odśpiewaniu pierwszych chórków... Plotka głosi, że wkrótce potem, Lobo polecił wszczepić sobie mini-radio, które przekazuje muzykę bezpośrednio do płatów mózgowych.

Niestety nie udało nam się zdobyć potwierdzenia tych informacji, gdyż klinika, w której dokonano zabiegu spaliła się, a cały personel uległ eksterminacji. Możemy z całą pewnością stwierdzić, że od tego momentu praktycznie bez przerwy wsłuchuje się w morderczy rytm, przeszywające jęki i wymyślne wulgaryzmy, tak zresztą dla niego charakterystyczne. Niektórzy sądzą, że stając się płatnym członkiem L.E.G.I.O.N.'u Vrila Dox'a, Lobo zmienił się na lepsze. Tym, którzy dali się nabrać, mogę powiedzieć tylko jedno, bzdura! Lobo zbyt daleko zabrnął na ścieżce zła, by z niej teraz zawrócić! A oto fakty:

Vril Dox stoczył z Lobo wspaniałą walkę. Dał z siebie wszystko, lecz mimo to, gdyby wszystko przebiegało normalnie, Lobo pokonałby go i zabił, jak to ma w zwyczaju. Zwycięstwo Dox'a było wielką zagadką. Dziś mogę już ujawnić prawdę:

Na samym początku walki rozgłośnia "Kosmo-Rockowy Zombi" PRZESTAŁA NADAWAĆ! Wielki meteoryt zniszczył generatory mocy i chcąc nie chcąc trzeba było wyłączyć nadajnik! W uszach Lobo zaległa CISZA! Sygnał powrócił dopiero po dwóch godzinach. Bez nieprzerwanej kakofonii dźwięków, która była stymulatorem jego szaleństwa i żądzy mordu - Lobo stracił zimną krew. I przegrał walkę.

pokonany Lobo przyrzekł Dox'owi posłuszeństwo i teraz pozostaje mu jedynie służyć wiernie L.E.G.I.O.N.'owi, który przynajmniej wszystkie jego mordy i rozboje wpisuje na konto innych przestępców (lub innych żołnierzy L.E.G.I.O.N.'u).